GLOBTROTERY

Na lotnisku okazało się, że na tak długo oczekiwane wakacje musimy poczekać jeszcze

4 godziny. Nasz Tupolew (jak domniemano) miał problemy techniczne..

Reakcja nie mogła być inna. Wraz z obserwowaniem płyty lotniska,

fale strachu odlatywały.. i przylatywały.

Uff... Jednak nie Tupolew.

Biorąc przykład z doświadczonych  w podróżach samolotowych,

zapadłam w sen na wysokościach.

Bułgaria przywitała nas zachmurzonym niebiem i złocistym płynem/piaskiem.

Robiąc rozeznanie najbliższej okolicy, trafiliśmy na plażę nudystów.

!! Szymon po drugiej stronie obiektywu !!

Test spostrzegawczości.

Bar Musai.. Tylko nasz głód aktywnego wypoczynku, sprawił że nie zalegliśmy w tych fotelach do ostatnich godzin urlopu.

A trzeba przyznać, że było tam naprawdę nebezpiećnie..

Podwodne wojaże.

A wieczorem trzeba odpocząć.. Triumfalny gest nigdy nie śpi!

Muzyka z komórki nadawała rytm wieczornym eskapadom na plażę..

..i dawała niezłego kopa! a może to Kamenitza.

Następnego dnia.. basen leczy.

Wycieczka do Nessebaru - czas START! Pierwsza konkurencja.

Ten grajek nas prześladował. Poznaliśmy go po skarpetach!

Niektórzy za podziwianie Zatoki nie musieli płacić.

Nagroda za dotarcie do mety.

Nad nami..

..pod nami.

Uciekaj!

Jest Julka.. już dobrze..

..jednak nie!

Nasza ulubiona miejscówka :)

Porwana.

Syrenki. Nebezpiećne.

- Ej, słyszysz to? Coś skwierczy.

W tym samym czasie - męzczyźni dbali o odpowiednie nawadnianie.

Wszystko widziałam!

Tequila party.

Woda tej nocy była spokojna. Nie pochłonęła nas gdy krętymi alejkami wracaliśmy do pokoju.

Dzień kolejny. Po tequili.

Binokl :)

W Słonecznym Brzegu podążaliśmy za dziewczyną z żółtym drinkiem.

Pożegnanie z morzem.

Ostatniego dnia chciano nas otruć. O tym czy im się udało - zapominamy,

i wakacje zaliczamy do wymarzonych.